Betowała CeS.
__________
Obudził ją dźwięk
tłuczonego szkła. Była już w Japonii ponad tydzień, więc wiedziała, że nie
jest to normalne. Zaintrygowana narzuciła szlafrok na koszulę nocną i zeszła
na parter.
— Zbieraj to, bo ranisz podłogę! — Dziewczyna
o białych włosach i czerwonych oczach pochylała się nad Kiku
klęczącym w szkle.
— To ty go strzaskałaś!
— Twoim dupskiem, sprzątaj to, bo rani moją
ukochaną! — Camilla przyglądała się im przez chwilę w milczeniu, jednak
przy wzmiance o tylnej części ciała Japończyka parsknęła śmiechem.
— O... Camii-chan... — Chłopak wyglądał na
zmieszanego. Norweżka okryła się szczelniej szlafrokiem, posyłając mu pytające
spojrzenie. — To jest Arisha. Atlantyda. Wariatka, na co wskazują białe ciuchy —
mruknął, za co wspomniana dziewczyna pacnęła go w tylną część głowy. — Au!
A to za co!
— Za miłość do ojczyzny — prychnęła i spojrzała
na Camillę. — Wybaczmy mu jego głupotę.
— Nie jestem głupi! — Kiku wstał z podłogi,
masując się po głowie.
— Jesteś, tosterze. A teraz cicho,
rozmawiam z twoim gościem. To jak? Co robisz u tego tam skrzyżowania
karpia z kaczką?
— Ej! Obrażają mnie we własnym domu,
wychodzę! — Krzyknął, a obie dziewczyny wybuchły śmiechem.
— Rozmowy pokojowe — odparła Camilla, gdy w końcu
dała radę się uspokoić.
— A! Racja. Sama mu podsunęłam ten pomysł.
Karpiu, nie obrażaj się — zawołała za Kiku, wychylając się za drzwi.
— Będę! — Odkrzyknął, znikając w ogrodzie.
— Kiku strzelił focha. Czas na płacz i zgrzytanie
zębów. A nie, pomyliło mi się z herbatą.
— Pójdę za nim.
— W szlafroku? — Ari spojrzała na Camillę
zszokowana, ale ta jej nie słuchała i bez wahania poszła za Japończykiem.
— Kiku! — krzyknęła i podeszła do
siedzącego na ławce chłopaka. — Naprawdę się obraziłeś?
— Cami-chan... — Spojrzał na nią zdziwiony i momentalnie
wstał, zarzucając na nią górę swojego munduru. — Przeziębisz się.
— Nie przeziębię — mruknęła, delikatnie się
czerwieniąc. — Prawie nigdy nie choruję — dodała szybko. Chłopak spojrzał jej w oczy
i pokręcił głową z dezaprobatą, przytulając do siebie.
— Prawie robi wielką różnicę. Jesteś prawie
ciepło ubrana i prawie odporna na wirusy. Wracamy do środka.
— Nie odpowiedziałeś na pytanie — mruknęła z determinacją
w głosie.
— Nie. Zadowolona? — Złapał ją za nadgarstek. —
To do domu, bo marzniesz, do cholery.
— Sa. Zadowolona. Plus... Po co tak się o mnie
martwisz? Nawet się dobrze nie znamy — westchnęła.
— A czy to źle? — uśmiechnął się, a ona
odwróciła wzrok.
— Nie ważne — warknęła pod nosem. — Odziemy do
środka. Chcę herbaty.
Emil siedział na
łóżku, wpatrując się w sufit. Myślał o przeszłości, o tym jak
wiele stracił usilnie dążąc do samodzielności. Zastanawiał się, czy przybrana
siostra zdążyła go już znienawidzić, czy miała inny powód, aby mu nie odpisać.
Złościł się, jednak nie na nią, a na siebie. Musiał przyznać przed samym
sobą, że na nią nigdy nie był zły. Nawet, gdy się obrażał, krzyczał czy
złościł... Nigdy nie było to przeciw siostrze.
— Jestem idiotą — wymamrotał, zasłaniając
głowę poduszką. — Cholernym idiotą, który zniszczył to, na czym mu najbardziej
zależało. — Wziął z półki ramkę ze zdjęciem i z całej siły
rzucił o ścianę. Przez chwile wpatrywał się w szkło. — Cholera.
Sakura była
niebezpieczna. Wręcz agresywna. To były jedyne wnioski, które nasuwały się
Camilli, gdy Japonka z całej siły uderzyła ją wachlarzem w głowę.
— Au — jęknęła. — Za co to?
— Za łażenie prawie gołą po dworze. Mogłaś
zachorować — powiedziała z matczyną przyganą Sakura. Norweżka uznała, że
dziewczyna musiała naprawdę lubić wszystkim matkować.
— Albo ktoś mógł cię zgwałcić — zauważyła Ari
zerkając na Japończyka, na co blondynka omal nie zakrztusiła się pitą właśnie
herbatą.
— Na przykład Kiku — do kuchni weszła Miyu,
uśmiechając się niewinnie. — Prawda, oni-san?
— Nie jesteś za młoda? — mruknął, niechętnie
spoglądając na siostrę.
— To chyba nie są rozmowy pokojowe. — Camilla
spuściła głowę, ukrywając we włosach zaczerwienione policzki.
— No, chyba jak wylądujecie w jednym
łóżku to bomb na siebie nie spuścicie? — Młodsza Japonka zaśmiała się z kpiną
w głosie.
— Do pokoju! Spać! Wyjdź! Albo nie, ja wyjdę!
— Typowy Japończyk — skwitowała Atlantyda,
wpatrując się w odchodzącego Kiku. — Wychodzi zawsze, gdy robi się gorąco.
Siedziała na
parapecie, wpatrując się w okno. W tym domu rzadko była chwila na
samotność, a ona nie umiała zbyt długo przebywać w tłumie.
Przejechała palcami po szybie, wpatrując się w krople deszczu za oknem.
Przymknęła oczy, bezwiednie rysując serce na gładkiej powierzchni. Przez chwilę
zastanawiała się nad własnymi uczuciami, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
— Proszę — zawołała niechętnie.
— Przeszkadzam? — W progu stanął Kiku, z rękami
w kieszeniach opierając się niedbale o futrynę.
— Nie. — Pokręciła przecząco głową. — Wejdź — dodała.
Chłopak podszedł do niej i oparł się o parapet.
— Jak tam? — zapytał, zerkając na nią z ukosa.
— Może być — mruknęła — a tam?
— Też.... — Wpatrywał się w nią przez
chwilę. — Prawie nam się rozmowa klei.
— Prawie — przytaknęła, nieśmiało spoglądając
mu w oczy.
— Wybacz za to, co powiedziała Miyu...
— Nie — przerwała mu. — Nie wybaczę, bo nie
mam czego. Żarty raczej nie są powodem do złości, prawda? — zapytała. Japończyk
kiwnął głową i odwrócił wzrok, wpatrując się w podłogę. — Kolejny z manią
podłóg? — Zakpiła ze śmiechem.
— I sufitów. I ścian — dodał, zerkając
na nią. — A ty to niby co? Taka święta?
— Jak z przypowieści. — Zeskoczyła z parapetu.
— Raczej mitu.
— Jakiego? — Podeszła bliżej niego a on
nieśmiało złapał ją za rękę.
— O syrenach. — Uśmiechnął się pod nosem.
— O syrenach? Tych, co zwabiały marynarzy
na pewną śmierć? — zapytała. Kiku tylko się zaśmiał. Lekko pogłaskał ją po
policzku. Zapewne by coś dodał, gdyby do pokoju nie wpadła jego starsza
siostra. Szybko odsunął się od dziewczyny i spojrzał na Sakurę.
— Co jest?
— Masz gościa. Natychmiast na dół — oznajmiła
spokojnie. Japończyk posłał Camilli przepraszające spojrzenie, które ta
skomentowała skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. — Zostawić ich samych i już
romansują — mruknęła Sakura i spojrzała na Norweżkę. — Ty też chodź
Camilla-chan. Możesz się przydać.
— Nad czym tak myślisz? — Iris spojrzała na
brata z troską.
— Wspominam — odparł krótko, ucinając rozmowę.
— Cami, możemy
porozmawiać? — chłopczyk stanął w progu gabinetu przybranej siostry i zerkał
na nią swoimi lawendowymi oczami. Dziewczyna natychmiast zostawiła raporty i wzięła
go na ręce.
— Co jest, Em? — Uśmiechnęła
się i pogłaskała go po włosach.
— Czym jest
miłość? — Zapytał. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona, nie bardzo wiedząc
jak odpowiedzieć na pytanie.
— Miłość to... Uczucie.
Sa. Uczucie które sprawia, że ktoś jest dla nas bardzo ważny.
— A zakochanie?
— Zadał kolejne pytanie. Camilla oparła się o ścianę.
— Zakochanie to
taki rodzaj miłości tylko... Między parą. Nie wiem do końca — ucięła. Nie
umiała odpowiedzieć na jego pytanie, bo sama nigdy nie była zakochana.
Odstawiła go na ziemię.
— Dalej nie
rozumiem... Ale dziękuję siostrzyczko. — Ucałował ją w policzek i wybiegł
z pokoju. Blondynka westchnęła z ulgą. Dzieci potrafią zadawać
skomplikowane pytania.
Gdy Kiku i Camilla
weszli do salonu, zaniemówili ze zdziwienia. Japończyk spoglądał co chwile
to na nowego gościa, to na Norweżkę, to na swoje siostry. W końcu
zatrzymał wzrok na nowo przybyłym i wydukał: — O cholera.
Ari!!! <3 Hm, ciekawe co to za gość... *Udaje, że nie zna fabuły w przód* Ładnie. I nawet zignoruję postać Emila w tym rozdziale, o, taka będę. Ale nie mogę się doczekać pizdyliona rozdziałów w przód, telenoweli i... No, wiesz. No wiesz.
OdpowiedzUsuńMusimy napisać razem książkę. Tytuł już znasz, Schwester! <333
PS Merlinie, ale ja nie umiem ci pisać komentarzy ładnych ;-;