1 lutego 2014

Rozdział 3 - Nikt nie rozumie uczuć

Dedykacja... Ponownie dla Kiku, tym razem za fangirling i dla *myśli*... Dla Ari za to, że boi się, co zrobię z jej postacią :3
Betowała CeS.
__________

Obudził ją dźwięk tłuczonego szkła. Była już w Japonii ponad tydzień, więc wiedziała, że nie jest to normalne. Zaintrygowana narzuciła szlafrok na koszulę nocną i zeszła na parter.
 — Zbieraj to, bo ranisz podłogę! — Dziewczyna o białych włosach i czerwonych oczach pochylała się nad Kiku klęczącym w szkle.
 — To ty go strzaskałaś!
 — Twoim dupskiem, sprzątaj to, bo rani moją ukochaną! — Camilla przyglądała się im przez chwilę w milczeniu, jednak przy wzmiance o tylnej części ciała Japończyka parsknęła śmiechem.
 — O... Camii-chan... — Chłopak wyglądał na zmieszanego. Norweżka okryła się szczelniej szlafrokiem, posyłając mu pytające spojrzenie. — To jest Arisha. Atlantyda. Wariatka, na co wskazują białe ciuchy — mruknął, za co wspomniana dziewczyna pacnęła go w tylną część głowy. — Au! A to za co!
 — Za miłość do ojczyzny — prychnęła i spojrzała na Camillę. — Wybaczmy mu jego głupotę.
 — Nie jestem głupi! — Kiku wstał z podłogi, masując się po głowie.
 — Jesteś, tosterze. A teraz cicho, rozmawiam z twoim gościem. To jak? Co robisz u tego tam skrzyżowania karpia z kaczką?
 — Ej! Obrażają mnie we własnym domu, wychodzę! — Krzyknął, a obie dziewczyny wybuchły śmiechem.
 — Rozmowy pokojowe — odparła Camilla, gdy w końcu dała radę się uspokoić.
 — A! Racja. Sama mu podsunęłam ten pomysł. Karpiu, nie obrażaj się — zawołała za Kiku, wychylając się za drzwi.
 — Będę! — Odkrzyknął, znikając w ogrodzie.
 — Kiku strzelił focha. Czas na płacz i zgrzytanie zębów. A nie, pomyliło mi się z herbatą.
 — Pójdę za nim.
 — W szlafroku? — Ari spojrzała na Camillę zszokowana, ale ta jej nie słuchała i bez wahania poszła za Japończykiem.
 — Kiku! — krzyknęła i podeszła do siedzącego na ławce chłopaka. — Naprawdę się obraziłeś?
 — Cami-chan... — Spojrzał na nią zdziwiony i momentalnie wstał, zarzucając na nią górę swojego munduru. — Przeziębisz się.
 — Nie przeziębię — mruknęła, delikatnie się czerwieniąc. — Prawie nigdy nie choruję — dodała szybko. Chłopak spojrzał jej w oczy i pokręcił głową z dezaprobatą, przytulając do siebie.
 — Prawie robi wielką różnicę. Jesteś prawie ciepło ubrana i prawie odporna na wirusy. Wracamy do środka.
 — Nie odpowiedziałeś na pytanie — mruknęła z determinacją w głosie.
 — Nie. Zadowolona? — Złapał ją za nadgarstek. — To do domu, bo marzniesz, do cholery.
 — Sa. Zadowolona. Plus... Po co tak się o mnie martwisz? Nawet się dobrze nie znamy — westchnęła.
 — A czy to źle? — uśmiechnął się, a ona odwróciła wzrok.
 — Nie ważne — warknęła pod nosem. — Odziemy do środka. Chcę herbaty.

Emil siedział na łóżku, wpatrując się w sufit. Myślał o przeszłości, o tym jak wiele stracił usilnie dążąc do samodzielności. Zastanawiał się, czy przybrana siostra zdążyła go już znienawidzić, czy miała inny powód, aby mu nie odpisać. Złościł się, jednak nie na nią, a na siebie. Musiał przyznać przed samym sobą, że na nią nigdy nie był zły. Nawet, gdy się obrażał, krzyczał czy złościł... Nigdy nie było to przeciw siostrze.
 — Jestem idiotą — wymamrotał, zasłaniając głowę poduszką. — Cholernym idiotą, który zniszczył to, na czym mu najbardziej zależało. — Wziął z półki ramkę ze zdjęciem i z całej siły rzucił o ścianę. Przez chwile wpatrywał się w szkło. — Cholera.

Sakura była niebezpieczna. Wręcz agresywna. To były jedyne wnioski, które nasuwały się Camilli, gdy Japonka z całej siły uderzyła ją wachlarzem w głowę.
 — Au — jęknęła. — Za co to?
 — Za łażenie prawie gołą po dworze. Mogłaś zachorować — powiedziała z matczyną przyganą Sakura. Norweżka uznała, że dziewczyna musiała naprawdę lubić wszystkim matkować.
 — Albo ktoś mógł cię zgwałcić — zauważyła Ari zerkając na Japończyka, na co blondynka omal nie zakrztusiła się pitą właśnie herbatą.
 — Na przykład Kiku — do kuchni weszła Miyu, uśmiechając się niewinnie. — Prawda, oni-san?
 — Nie jesteś za młoda? — mruknął, niechętnie spoglądając na siostrę.
 — To chyba nie są rozmowy pokojowe. — Camilla spuściła głowę, ukrywając we włosach zaczerwienione policzki.
 — No, chyba jak wylądujecie w jednym łóżku to bomb na siebie nie spuścicie? — Młodsza Japonka zaśmiała się z kpiną w głosie.
 — Do pokoju! Spać! Wyjdź! Albo nie, ja wyjdę!
 — Typowy Japończyk — skwitowała Atlantyda, wpatrując się w odchodzącego Kiku. — Wychodzi zawsze, gdy robi się gorąco.

Siedziała na parapecie, wpatrując się w okno. W tym domu rzadko była chwila na samotność, a ona nie umiała zbyt długo przebywać w tłumie. Przejechała palcami po szybie, wpatrując się w krople deszczu za oknem. Przymknęła oczy, bezwiednie rysując serce na gładkiej powierzchni. Przez chwilę zastanawiała się nad własnymi uczuciami, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
 — Proszę — zawołała niechętnie.
 — Przeszkadzam? — W progu stanął Kiku, z rękami w kieszeniach opierając się niedbale o futrynę.
 — Nie. — Pokręciła przecząco głową. — Wejdź — dodała. Chłopak podszedł do niej i oparł się o parapet.
 — Jak tam? — zapytał, zerkając na nią z ukosa.
 — Może być — mruknęła — a tam?
 — Też.... — Wpatrywał się w nią przez chwilę. — Prawie nam się rozmowa klei.
 — Prawie — przytaknęła, nieśmiało spoglądając mu w oczy.
 — Wybacz za to, co powiedziała Miyu...
 — Nie — przerwała mu. — Nie wybaczę, bo nie mam czego. Żarty raczej nie są powodem do złości, prawda? — zapytała. Japończyk kiwnął głową i odwrócił wzrok, wpatrując się w podłogę. — Kolejny z manią podłóg? — Zakpiła ze śmiechem.
 — I sufitów. I ścian — dodał, zerkając na nią. — A ty to niby co? Taka święta?
 — Jak z przypowieści. — Zeskoczyła z parapetu.
 — Raczej mitu.
 — Jakiego? — Podeszła bliżej niego a on nieśmiało złapał ją za rękę.
 — O syrenach. — Uśmiechnął się pod nosem.
 — O syrenach? Tych, co zwabiały marynarzy na pewną śmierć? — zapytała. Kiku tylko się zaśmiał. Lekko pogłaskał ją po policzku. Zapewne by coś dodał, gdyby do pokoju nie wpadła jego starsza siostra. Szybko odsunął się od dziewczyny i spojrzał na Sakurę.
 — Co jest?
 — Masz gościa. Natychmiast na dół — oznajmiła spokojnie. Japończyk posłał Camilli przepraszające spojrzenie, które ta skomentowała skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. — Zostawić ich samych i już romansują — mruknęła Sakura i spojrzała na Norweżkę. — Ty też chodź Camilla-chan. Możesz się przydać.

 — Nad czym tak myślisz? — Iris spojrzała na brata z troską.
 — Wspominam — odparł krótko, ucinając rozmowę.
 — Cami, możemy porozmawiać? — chłopczyk stanął w progu gabinetu przybranej siostry i zerkał na nią swoimi lawendowymi oczami. Dziewczyna natychmiast zostawiła raporty i wzięła go na ręce.
 — Co jest, Em? — Uśmiechnęła się i pogłaskała go po włosach.
 — Czym jest miłość? — Zapytał. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć na pytanie.
 — Miłość to... Uczucie. Sa. Uczucie które sprawia, że ktoś jest dla nas bardzo ważny.
 — A zakochanie? — Zadał kolejne pytanie. Camilla oparła się o ścianę.
 — Zakochanie to taki rodzaj miłości tylko... Między parą. Nie wiem do końca — ucięła. Nie umiała odpowiedzieć na jego pytanie, bo sama nigdy nie była zakochana. Odstawiła go na ziemię.
 — Dalej nie rozumiem... Ale dziękuję siostrzyczko. — Ucałował ją w policzek i wybiegł z pokoju. Blondynka westchnęła z ulgą. Dzieci potrafią zadawać skomplikowane pytania.

Gdy Kiku i Camilla weszli do salonu, zaniemówili ze zdziwienia. Japończyk spoglądał co chwile to na nowego gościa, to na Norweżkę, to na swoje siostry. W końcu zatrzymał wzrok na nowo przybyłym i wydukał: — O cholera.

1 komentarz:

  1. Ari!!! <3 Hm, ciekawe co to za gość... *Udaje, że nie zna fabuły w przód* Ładnie. I nawet zignoruję postać Emila w tym rozdziale, o, taka będę. Ale nie mogę się doczekać pizdyliona rozdziałów w przód, telenoweli i... No, wiesz. No wiesz.
    Musimy napisać razem książkę. Tytuł już znasz, Schwester! <333

    PS Merlinie, ale ja nie umiem ci pisać komentarzy ładnych ;-;

    OdpowiedzUsuń