18 stycznia 2014

Rozdział 1 - Bolesne wspomnienia

Rozdział pierwszy dedykuję Miyu jako mojej pierwszej recenzentce i CeS za pomoc z szablonem oraz poprawki językowe. Betowała CeS.
______

Znów padał śnieg. Minęło tak wiele lat, a ten wciąż padał. Uroki krajów nordyckich...

 — I co my mamy z nimi zrobić? Nawet nie wiemy, jak się nazywają!
 — To dzieci tej wyspy. Samotne. Nie możemy ich zostawić! — Przerwała bratu, delikatnie głaskając śpiące dzieci po główkach.
 — I kto to mówi? Ty, która z zimną krwią zabijałaś niewinnych — parsknął. Nie chodziło mu o to, że nie mogli przygarnąć tych sierot. Nie miał nic przeciwko, po prostu był to kolejny powód do kłótni z bliźniaczką, które były dla nich codziennością.
 — Zamknij się. Po prostu się zamknij. A co do imion... Emil i Iris — wymyśliła na poczekaniu i wyszła z kajuty.

 — Znowu o nich myślisz? — usłyszała głos Alexandra i momentalnie odwróciła się od okna.
 — Jak mam o nich nie myśleć? — warknęła. — Kiedy ostatni raz z nimi rozmawialiśmy? Podczas wojny chyba. Zostawiliśmy ich zdanych tylko na siebie! A oni...
 — Są dorośli — przerwał jej gwałtownie i złapał siostrę za ręce. — Są dorośli. Nie powinnaś się tym przejmować. Pamiętasz przecież ostatnią rozmowę, sa? Wyraźnie powiedzieli, że chcą się usamodzielnić. Musimy to uszanować.
 — Masz rację — wbiła wzrok w podłogę — ale ja naprawdę za nimi tęsknię..
 — Wychowaliśmy ich, to normalne. Ale popatrz jak daleko jest z Norwegii do Islandii. Oslo a Rejkiawik... masa kilometrów.
 — Daleko... — mruknęła znów pogrążając się we wspomnieniach.

 — Siostrzyczko! Zobacz co narysowałam! — na oko dziewięcioletnia dziewczynka podbiegła do pilnującej jej kobiety. Ta pochyliła się z uśmiechem i wzięła kartkę. — To ja, Ty, Alex i Emil! Ładnie? Ładnie? Proszę, powiedz, że ładnie!
 — Ślicznie kochanie. Ślicznie — zaśmiała się. Uwielbiała te dzieciaki.
 — A Emil powiedział, że to niesprawiedliwe.
 — Co jest niesprawiedliwe? — dziewczyna momentalnie spoważniała. Zawsze martwiła ją natura chłopca. Był strasznie zamknięty w sobie.
 — Twierdzi, że mnie kochasz bardziej, bo jemu nic nie wychodzi... — Nie dała dziewczynce dokończyć. Od razu poszła szukać brata.
 — Emil! Złaź z tego dachu!
 — Po co?! Żebyście znowu chwalili Iris?!
 — Emil.. — w jednej chwili chłopiec pośliznął się i spadł w sporą zaspę śnieżną.
 — C-cami — wydukał, gdy siostra wzięła go na kolana. Nie odpowiedziała mu, tuląc go ze łzami w oczach. Martwiła się o niego. Wszyscy znali oschły charakter panny Norwegii, niewielu wiedziało, jak ważne jest dla niej przybrane rodzeństwo... Tym razem skończyło się na strachu...

Wspomnienie rozmyło się. Camilla spojrzała na brata i pokręciła głową.
 — Dobra, masz rację. Idę się przejść — oznajmiła, ubierając się. Alexander nie miał zamiaru jej powstrzymywać. Słabo się dogadywali, oboje mieli własne światy. Średnio go nawet obchodziło, gdzie siostra idzie. Wrócił do czytania książki. Wymuszona troska jaką sobie okazywali zaczynała go męczyć.
W tym czasie dziewczyna szła przez ogród. Uwielbiała, gdy delikatne płatki śniegu zatrzymywały się na jej włosach. Dawniej często bawiła się w tym ogrodzie z dzieciakami...

 — Przestań, bo spadniesz! Emil, proszę, zacznij ty mnie w końcu słuchać! — Zawołała za bratem wspinającym się na drzewo. Chłopiec spojrzał na nią z wyrzutem.
 — Ale teraz przynajmniej zwracasz na mnie uwagę, a nie ciągle te papiery!
 — Dobrze wiesz, że bycie krajem to obowiązki. — Oparła się o drzewo. — Złaź. Nie będę z tobą dyskutować.
 — Nie. Bo sobie pójdziesz.
 — I tak sobie pójdę. Najwyżej zostawię trolla do pilnowania ciebie.
 — Cami... — chłopak spuścił głowę.
 — Zrozum, że ja nie zawsze mam czas — warknęła odrobinę zbyt ostro i odwróciła się na pięcie.

Tak. Camilla często nie miała czasu dla dzieciaków. Teraz tego żałowała. To była jedna z przyczyn rozpadu ich więzi — Emil i Iris czuli się niechciani...

 — Alexander i ja uznaliśmy, że powinniście zacząć odwiedzać swój kraj. Oczywiście, na razie nie samotnie. Wciąż jesteście zbyt młodzi.
 — Kto nas będzie pilnował? — Iris, która była już prawie dorosłą dziewczyną wciąż zachowywała się jak dziecko. Złapała rękaw siostry i spojrzała jej w oczy ze łzami.
 — Ktoś na pewno. Tino albo Lumi... Może Berwald.
 — Dlaczego nie ty? — fuknął Emil spoglądając gniewnie na Camillę. Nienawidził chwil, w których wydawało się, że są jej obojętni. Zawsze zależało mu na aprobacie siostry.
 — Bo nie mam czasu, do cholery! — krzyknęła. Miała ciężki dzień, stos raportów gospodarczych i wojennych zaczynał ją dobijać...
 — Zapomnij, że pytałem Camiilo. Najlepiej zwróćcie nam już samodzielność — powiedział oschle...

Nie tak od razu jednak rodzeństwo się rozdzieliło... Camilla usiadła na ośnieżonej ławce, zastanawiając się ile błędów popełnili z Alexandrem w wychowaniu malców. Przybrane rodzeństwo pokładało w nich nadzieje, a oni ją zawiedli. Spojrzała w niebo...

 — Odsuń się! — krzyknął Emil zasłaniając ranę na nodze. — Nic mi nie jest, to tylko skaleczenie!
 — Sama to ocenię. — Na siłę odsunęła szmatkę, którą chłopak zasłaniał nogę. — Tylko? — szepnęła, blada jak ściana. — To jest złamanie otwarte, a nie tylko skaleczenie. — Odwróciła wzrok. Wiedziała, że ma łzy w oczach.
 — Tylko nie płacz, siostro. Nie udawaj, że cię to obchodzi — zakpił. — Przecież nic się nie stanie, jeśli się wykrwawię — zaśmiał się ironicznie. Uderzyła go. To był pierwszy i jedyny raz, gdy Camilla podniosła rękę na którekolwiek z rodzeństwa.
 — Zamknij się — załkała. — Ty nie rozumiesz, jaki to jest strach. Jak cholernie zależy mi na tobie i Iris oraz, jak wiele błędów w wychowaniu popełniłam... — chłopak spojrzał na nią zszokowany tym wyznaniem i złapał się za bolący policzek. Chciał coś dodać, ale Alexander wziął go na ręce i zabrał do szpitala.

Uderzyła ręką w ławkę. Dlaczego nie mogła cofnąć czasu, dlaczego?!
Przetarła rękawem oczy. Wcale nie płakała, wcale. A już na pewno nie zamierzała się do tego przyznać.

 — Trwa wojna — Alexander wszedł do domu w pogrzebowym nastroju.
 — Jaka znowu wojna?! Dopiero się jedna skończyła — dziewczyna natychmiastowo poderwała się z kanapy.
 — Druga wojna światowa. Wielka wojna. To nie są przelewki — chciał coś jeszcze dodać, ale przeszkodziło mu wejście młodszych bliźniąt.
 — Wracamy do siebie — Emil objął łkającą Iris ramieniem. — Koniec zabawy w dom. Nie chcemy być dłużej waszym ciężarem.
 — Emil...
 — Nie Cami. Nie wy podejmujecie decyzję. Nie tym razem...

To był ostatni raz, gdy się widzieli. Od tego czasu unikają się nawet na konferencjach międzynarodowych. A kiedyś byli dla siebie osobami najbliższymi. Islandia i Norwegia. Przyszywane rodzeństwo, które nagle przestało nim być.
 — Albo i nie tak nagle — mruknęła do siebie w zamyśleniu. Zdjęła swoją spinkę z krzyżem skandynawskim i przyjrzała jej się. Jej brat miał taką samą. Były to prezenty od Islandzkich bliźniąt. Wspomnienia...
Dziewczyna wzięła odrobinę śniegu w ręce. Chłód zawsze pomagał jej się uspokoić.
Powoli wróciła do domu. W samotności często wspominała. Żyła przeszłością nie umiejąc ruszyć dalej.
 — Camilla... Co powiesz, na małą podróż? — zapytał Alexander, gdy ta tylko przekroczyła próg. Stał w drzwiach pokoju z telefonem przy uchu i spoglądał na nią błagalnie.
 — Gdzie i po co?
 — Japonia. Rozmowy pokojowe.
 — Kiedy?
 — Jutro.
 — Okay, biorę to — mruknęła i zniknęła w drzwiach swojego pokoju, podczas, gdy brat nadal rozmawiał przez telefon. Podeszła do lustra i przeczesała palcami swoje długie blond włosy. Przez chwilę wpatrywała się we własne odbicie. Nie uważała się za urodziwą. Była niską dziewczyną o niebieskich oczach, których odcień wpadał w turkus. Wielu mówiło, że w samym jej spojrzeniu widać ironię i pogardę dla świata... Była w tym odrobina prawdy...
Odsunęła się od lustra i położyła na łóżku, przez chwilę znów wracając myślami do wspomnień. Spojrzała na swoją komórkę. SMS...
Długa rozłąka siostro... Może czas odnowić więzi? Iris nalega, aby was zaprosić. Czujcie się więc zaproszeni. Nie żebym tęsknił...A zwłaszcza nie za Tobą, Camillo. Postarajcie się przybyć. Iris naprawdę ma nadzieję, że to zrobicie. Daj znać jak coś postanowisz... Emil
Wpatrywała się w ekran przez kilka minut po czym wyłączyła komórkę. Odpisze mu.... Gdy wróci z Japonii.
_____________________
Sa — norweskie tak.

5 komentarzy:

  1. Muszę Ci jakoś zainstalować tego worda (zastanawiam się, w jaki sposób) albo robić Ci włamy na bloga, żeby kopiować treść do siebie. Bo mnie bolą te łączniki zamiast myślników w dialogach ;-;
    I w ogóle danke schon za dedykację (nie chce mi się lecieć po umlauta, więc wybacz). Zastanawiam się, czy nie pominęłam jakiś błędów. Chyba nie... Chyba :)
    Szablon Ci muszę zrobić. Tylko ty weź mi przypomnij. I znajdź obrazek/obrazki. I tło się zniszczyło, a tak ładnie się wcześniej kafelkowało ;-; Ale weź mi przypomnij, bo szablon mnie boli, muszę zrobić ładniejszy! I podeślij 2 rozdział do bety.
    A co do samej treści to lubię tę starszą. Tylko jak ona się nazywa... Hm... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz...komentarz...Szto by tu...;u;
    Ano tak...Treść poruszająca. *Ociera łzy z oczu.* Te emocje, tak dokładnie opisane. *Zaciska pięć.* P-Po prostu piękne i wzruszające! *Stara się ni rozryczeć.* T-To poruszyło serce me bardziej, niż miłość rzodkiewki do buraka! *Ryczy*
    A teraz dawaj ciastko. .w.
    Ale na serio teraz. Rozdział wyszedł zarypiście, świetnie opisane towarzyszące im uczucia, ogólnie dobra robota. *Kciuk do góry.* Trzymaj tak dalej!~ ^~^

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość rzodkiewki do buraka? *jeb Miyu krzyżem po łbie* Zachowuj sie, nee-chan. Nie jesteś w swojej części internetòw.
    A teraz do rzeczy *chowa krzyż i poprawia mundur* Ja, Kiku Honda, znany jako Japonia stwierdziam, ze to jest genialne!
    Jestem Kiku Honda i zatwierdzam ten blog.
    *kamera jedzie do tyłu* Siedze na tosterze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho tam! Ni znasz się! Saku sama poprosiła mnie o komentarz, to siedź cicho. Ja przynajmniej z kartki ni czytam. *Fuknęła i pieprznęła w łeb kataną.* Bakayaro.

      Usuń